niedziela 4 listopada
godz. 16:00 i 18:00 – Jesteś Bogiem
______________________________
Reż. Leszek Dawid, Polska 2012, 110 min
Wyk.: Marcin Kowalczyk, Tomasz Schuchardt, Dawid Ogrodnik, Arkadiusz Jakubik
Oczekiwany od blisko dekady film o legendarnej grupie Paktofonika, która na zawsze zmieniła oblicze polskiego hip-hopu. Za sprawą niezwykłej historii Piotra Łuszcza – Magika (Marcin Kowalczyk), Sebastiana Salberta – Rahima (Dawid Ogrodnik) i Wojciecha Alszera – Fokusa (Tomasz Schuchardt) rzesze wiernych fanów PFK, a także kinomani spragnieni prawdziwego obrazu Polski, prześledzą losy trzech kumpli z Mikołowa i Katowic, którzy dzięki oryginalnym utworom, takim jak słynny „Jestem Bogiem”, stali się głosem pokolenia młodych Polaków.
Paktofonika powstała w 1998 roku, a jej nazwę, oznaczającą „pakt zawiązany przy brzmieniu głośnika”, wymyślili Magik i Rahim. Trzy wydawnictwa zespołu: „Kinematografia”, mini album „Jestem Bogiem” oraz „Archiwum kinematografii” sprzedały się w gigantycznych nakładach. Wkrótce po premierze „Kinematografii” fanami Paktofoniki wstrząsnęła wiadomość o samobójczej śmierci Magika.
Krytycy o filmie:
. Od samego początku było wiadomo, że nie będzie to łatwy projekt. Oczekiwania fanów zespołu będą na pewno bardzo wygórowane. Projekt filmu to nie tylko próba zmierzenia się z tragiczną biografią Magika. Scenariusz autorstwa Pisuka jest tekstem o trzech chłopakach ze Śląska, którzy próbują zaistnieć w świecie bezlitosnych wytwórni. Żaden z nich nie ma pojęcia o tym, jakie zasady rządzą biznesem muzycznym.
Każdy z nas zna historię Magika, Fokusa i Rahima. Paktofonika to reprezentatywny skład bohaterów wychowanych w czasach transformacji, którzy nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W filmie Dawida ich biografia została zwizualizowana w bardzo umiarkowany i oszczędny sposób. „Jesteś Bogiem” to obraz, który nie rości sobie prawa do bycia arcydziełem. Dzięki zdjęciom Radosława Ładczuka śląskie krajobrazy Bogucic i Mikołowa nie wyglądają jak standardowe pocztówki z blokowisk, które w Polsce początku XXI wieku kojarzyły się jedynie z biedą i młodocianą przestępczością. Trzech liderów hiphopowego składu w partyzanckich warunkach nagrywa kolejne kawałki. Jednocześnie, gdzieś w tle rozgrywa się dramat Magika, który próbuje dostosować się do przykładnego życia młodego męża i ojca.
Niebywałą siłą filmu Leszka Dawida jest obsada. Postacie trzech głównych bohaterów zagrane przez Marcina Kowalczyka, Tomasza Schuchardta i Dawida Ogrodnika to rzadko spotykany w polskim kinie popis aktorstwa na najwyższym poziomie. Podobnie drugi plan i role epizodyczne. Z całą pewnością reżyserię castingu do filmu można uznać za jedną z najbardziej udanych na przełomie ostatniej dekady.
Osobną jakością w filmie Leszka Dawida jest rzecz jasna muzyka. Opieka Fokusa i Rahima powoduje, że „Jesteś Bogiem” staje się jeszcze bardziej autentycznym obrazkiem zapomnianego wycinka polskiego społeczeństwa sprzed dekady. Nie ma mowy o podkładaniu głosu prawdziwych członków składu w scenach z aktorami odgrywającymi ich postacie. Kowalczyk, Schuchardt i Ogrodnik osobiście mierzą się z legendarnymi, polskimi hip-hopowcami. Próbują naśladować swoje pierwowzory, ostrożnie rymując ich teksty. Bardzo blisko pierwowzoru, tak aby żaden gest nie wydawał się niepotrzebny.
Joanna Ostrowska – Filmweb
Scenarzysta Maciej Pisuk długo dobijał się do różnych drzwi i zwykle zatrzaskiwał je potem z hukiem wychodząc. Nie akceptował układów, które kwestionowałyby kształt historii Magika, Rahima i Fokusa. Po latach, scenariusz wydany w postaci książkowej, wpadł w ręce Leszka Dawida. Trudno byłoby znaleźć dla niego lepsze miejsce. W swoim debiutanckim filmie „Ki” (2011) Dawid udowodnił, że jest twórcą, który potrafi iść śladami portretowanego przez siebie bohatera i wręcz schizofrenicznie odcinać się od świata, by z bliska przyjrzeć się człowiekowi. Wie, jak podporządkować rzeczywistość jego emocjonalnym stanom i nie zburzyć przy tym ani wiarygodności, ani przestrzennego realizmu.
Dawid ma w sobie ogromną wizualną wrażliwość. Przygląda się Magikowi, Rahimowi oraz Fokusowi w wąskich korytarzach dziesięciopiętrowych wieżowców i wyłuskuje ich spojrzenia w dymie za kulisami scen lokalnych klubów. Dawid lubi bazować na kontrastach. Kamera Michała Englerta i Radosława Ładczuka zbliża się do twarzy Magika i pozwala jej wypełnić sobą cały kadr, by zaakcentować tym samym emocjonalną nieobecność chłopaka w świecie. Oddala się później do pełnych planów, by umieścić go w ramach rzeczywistości, w jakiej żyje i przeciw której się buntuje. Dawid jest perfekcyjny w jej opisywaniu – każdy obraz, gest, fragment rozmowy czy opis sytuacji – służy budowaniu pełnej charakterystyki Polski czasów transformacji. Szczegóły ukryte w początkowych sekwencjach w pełnym wymiarze ujawniają się w kolejnych, by popchnąć historię do przodu i udowodnić, że nic w życiu Magika nie działo się przypadkowo. Wszystko było splotem wydarzeń, od których nie dało się uciec.
Reżyser mówi to wprost, ale robi to niezwykle subtelnie. Nie chce dopowiadać pewnych znaczeń, więc pozwala widzom odkrywać ścieżki interpretacyjne samemu. Krążyć za Magikiem w kółko, gubić się z nim w jaskrawobiałych korytarzach galerii handlowej, spadać w dół z wysokiej wieży we śnie i budzić się w ciasnym, małym pokoju. W jednej ze scen Fokus zarzuca Magikowi egoizm, mówi mu, że kumple są po to, by ze sobą rozmawiać i dzielić się problemami. Zdaje się jednak, że nikt, tak jak Dawid, nie zbliżył się do Magika. Nie próbował usiąść obok i w milczeniu przyglądać się temu, jak jego wzrok gaśnie, kiedy Magik wpatruje się w siebie samego. Dawid próbował uchwycić w kadrze jego ostatni oddech, bo wiedział, że nadchodzi. Schuchardt, Ogrodnik i Kowalczyk weszli tymczasem chłopakom z Paktofoniki pod skórę. Wyczuli ich charakter i wygrali wszystkie subtelności równie genialnie jak zrobił to Sam Riley kreujący rolę lidera grupy Joy Division w filmie Antona Corbijna „Control”(2007).
Ich spojrzenia magnetyzują, a gesty wypełniają świat przedstawiony w nie mniejszym wymiarze, niż robi to muzyka. Film jest zmontowany i opowiedziany w jej rytmie. Dawid udowadnia w ten sposób, że jest jednym z niewielu polskich reżyserów, którzy zdają sobie sprawę, jak wielka siła tkwi w świadomym montażu. W nim Dawid jest perfekcyjny – „swobodnie [obrazy] pląta na wszystkich swoich frontach; siedzi, kuca, rozrzuca je po kątach (…) wie, że ma to we krwi jak tlen”.
Anna Bielak – Stopklatka
Paktofonika, legendarny zespół hip-hopowy, powstał na Śląsku pod koniec ostatniej dekady ubiegłego wieku. Odegrał rolę przełomową. Paktofonika wprowadziła wyszydzany rap w oficjalny obieg artystyczny, a nonkonformistyczne teksty, rytmicznie recytowane przy mocnym akompaniamencie okazały się poezją, akceptowaną przez środowiska literackie. Dziś, kiedy pojawiają się nowe gwiazdy, a i sam nurt hip-hopu został dość skutecznie zawłaszczony przez komercję, Leszek Dawid zrealizował film o trzech chłopakach z Bogucic i Mikołowa, którzy mieli już dość blokowiska, szarej codzienności, bezrobocia, upadających kopalń, obskurnych podwórek, śmierdzących knajp, słowem całego tego sztafażu po PRL-u. Dominowało poczucie zagubienia, jak zawsze w czasie rewolucyjnych przemian.
Nie jest to jednak film o śląskich „oburzonych”, którym nie podobają się przemiany po 1989 roku. Magik, czyli Piotr, Fokus, czyli Wojtek i Rahim, czyli Sebastian, chcieli wyrwać się ze swych domów, w których rodzice wychowują dzieci w tradycyjnej atmosferze wielopokoleniowej śląskiej rodziny z dominującym rysem katolickim. Wybuch wolności uruchomił w młodych ludziach nieodpartą potrzebę samorealizacji, co wcale nie oznaczało buntu: wręcz przeciwnie, oni akceptowali świat swoich rodziców, rozumieli i uznawali, że to jest też część ich życiorysu. Chcieli jednak stworzyć coś, co po nich pozostanie, wyczuwali zapach wolności, choć nie do końca rozumieli nadchodzącą „nowoczesność”.
Szczególnie kapitalizm jako zjawisko rodzące się dopiero, a więc brutalne i bolesne, budził ich niepokój. Zakładali różne zespoły, lecz dopiero w 1998 roku znaleźli się, stworzyli wspólnie grupę, która ma swoje miejsce w historii muzyki i poezji. Magik, Fokus i Rahim, mimo wulgarności języka, jakim gadają (to zresztą mieści się w poetyce hip-hopu), są w istocie romantykami.
Zderzają się jednak z prawdą o rynku muzycznym, robią wrażenie pazernych, bo walczą ze swoim menadżerem o każdą złotówkę. Chłopcy z Paktofoniki jako intruzi w świecie dzikiego kapitalizmu oglądali uroczystość wręczania Fryderyków w swoich czterech śląskich ścianach. Sala Kongresowa – to nie była ich rzeczywistość. W Warszawie reprezentował ich wydawca. Zderzają się z nowym światem, walczą, upadają, podnoszą się, idą dalej. Wokół tłum wielbicieli, którzy zaraz mogą zamienić się we wrogów.
Nazwa zespołu, Paktofonika, to słowo stworzone przez nich samych, oznacza pakt „przy dźwiękach głośnika”. Ich znakiem rozpoznawczym są słuchawki w uszach, połączone z małym odtwarzaczem, trzymanym w kieszeni. W domu mają już składane komputery, które dziś, w 2012 roku, wyglądają jak archaiczne graty. Rewolucja techniczna nie zabiła jednak w człowieku pragnienia przeżycia czegoś, co wyrwie go z codzienności do świata ducha, mówiąc górnolotnie. To pragnienie rzadko udaje się zrealizować w pełni, czasami kończy się wszystko rozczarowaniem i dramatem, ale pozostaje świadomość, że próbowaliśmy, i choćby dlatego było warto. Leszek Dawid skupił się właśnie na tym problemie, wyreżyserował film o poszukiwaniu sensu życia przez młodych ludzi, którym przypadło dojrzewać na przełomie epok i systemów politycznych. „Jesteś Bogiem” rejestruje ważny moment naszej historii, i choć opowiada o autentycznych postaciach, to jednak nie jest dosłowną rejestracją życia członków Paktofoniki. Scenarzysta Maciej Pisuk wymyślił historię uniwersalną, ponadczasową, a reżyser nadał jej tempo i nasycił emocjami, dzięki którym widz nie może pozostać obojętny.
Jedno jednak wiemy na pewno od samego początku. Magik popełni samobójstwo, rzuci się z dziewiątego piętra, z okna własnego pokoju. W 2000 roku informowały o tej tragedii wszystkie media. Trzy lata później zespół przestał istnieć. Magik stał się legendą, a jego teksty robią do dziś ogromne wrażenie. Reżyser nie rozstrzyga, dlaczego Magik wyskoczył z okna w noc Bożego Narodzenia. Najłatwiej byłoby wszystko uzasadnić schizofrenią młodego artysty, o której zresztą sam pisał i śpiewał. Reżyser tylko sygnalizuje chorobę, ale nie stawia żadnej diagnozy. I słusznie, był to bowiem przede wszystkim chłopak nadwrażliwy, niepewny, niezaradny, zagubiony. Żył we mgle, jak tamci z poprzedniego pokolenia: Rafał Wojaczek, Edward Stachura czy Andrzej Bursa. Magik, czyli Piotr Łuszcz, był do nich podobny duchowo i poetycko. Życie jest za trudne, życie to jest teatr – tak oni wszyscy myśleli. A Magik myślał jeszcze o tym, czy warto żyć.
Nic więc dziwnego, że kiedy pojawia się na ekranie Marcin Kowalczyk, grający Magika, od razu staje w centrum dramatu. To jemu koledzy zadają zasadnicze, egzystencjalne pytania, na które on sam nie umiał znaleźć odpowiedzi. Poirytowany nachalnością takich pytań, potrafił warknąć: „Najbardziej bym chciał, żebyś się odpieprzył”. Na czym więc polegała siła jego przyciągania? Takie zjawiska nie zawsze są uchwytne.
W filmie Dawida postać Magika jest pozornie nijaka. Ktoś może powiedzieć: snuje się tylko, izoluje się, chce być sam. A jednak nie można od niego oderwać wzroku. Więc dlaczego Magik stał się tak ważny, dlaczego fascynował i do dziś pozostaje postacią kultową? Myślę, że reżyser filmu dotknął poprzez jego postać istoty prawdziwej twórczości, która jest nieuchwytna, a jej odbiór niejednokrotnie zaskakujący. Jednych oburza, innych fascynuje i porywa, ale też najczęściej przerasta samego twórcę, prowadzi go nad przepaść.
Jest w tym filmie scena symboliczna. Paktofonika jest już sławna, zaczynają się odzywać zachodni wydawcy. Chłopcy mają wystąpić w nowym centrum handlowym. Magik spotyka się w jednym z przestronnych korytarzy z fanką. Patrzą na siebie, jest pusto, tak jakby wszyscy się gdzieś ulotnili. Dziewczyna na widok idola wpada w stan uniesienia, i onieśmielona prosi go, żeby jej coś dał. „Ale ja nic nie mam. Tylko 4,50 i fajki” – odpowiada Magik. „To może chociaż byś mnie przytulił” – prosi dziewczyna. Ich serdeczny i ciepły uścisk, powielony w jednym momencie przez dziesiątki monitorów, umieszczonych w szklanej przestrzeni centrum handlowego potwierdza najdobitniej, że film Dawida to obraz o samotności i totalnym zagubieniu artysty w świecie prymitywu i pozorowanych wartości. Monitory zabijają intymność i czystość tego spotkania, a w konsekwencji doprowadzają do ostatecznego rozstania Magika z żoną, Justyną.
Najsłynniejszy utwór Magika, „Jestem Bogiem”, powstał w ostatniej chwili, gdy płyta już szła do produkcji. Magik wszystko wstrzymał, Fokus i Rahim byli wściekli na przyjaciela, bali się bowiem, że wydawca zerwie z nimi kontrakt. Magik był jednak nieprzejednany: „Przez całe życie robiłem rzeczy, których nienawidzę, a jak wreszcie chcę zrobić to, co chcę, to mi nie wolno?”. Wygrał tę walkę, dzięki jego uporowi kawałek (tak chłopcy mówili o swoich utworach) pod tytułem: „Jestem Bogiem” stał się testamentem artysty. Znają go tysiące młodych i niemłodych już słuchaczy rapu. W refrenie padają słowa:
„Jestem Bogiem
Uświadom to sobie, sobie
Ty też jesteś Bogiem
Tylko wyobraź to sobie, sobie”.
„Odwaliło ci?” – zareagował Fokus, kiedy pierwszy raz usłyszał te słowa. A jednak myślę, że w tych słowach tkwi – być może – klucz do rozwiązania zagadki samobójczej śmierci Magika. Odkrycie Boga w swoim „ja” to akt druzgocący, musiał bowiem wtedy zrozumieć, że nie jest Bogiem, że nikt z nas nie jest Bogiem, bo Bóg może być w nas i przez nas działać, ale my – nigdy Nim nie będziemy. Magik odkrywa swoją ograniczoność, samotność, ludzką nędzę, absolutną bezradność. Miażdżące odkrycie duchowe połączone z powracającą cyklicznie depresją mogło doprowadzić do śmierci. „Kocham wszystkich ludzi. Ale nie mogę dłużej tu być. Przebacz” – nabazgrał wielkimi literami w swoim kalendarzu tuż przed śmiercią. A na innej stronie: „Przepraszam, musiałem wyjść. Nie poddawajcie się, walczcie. Proszę. Magik”. On sam poddał się, nie dał rady, swoją tajemnicę zabrał w inny świat, ale pozostawił słowa nadziei.
Ks. Andrzej Luter – Kino
Kino Leszka Dawida jest szczere i prawdziwe. Dawid podchodzi z kamerą blisko, zagląda bohaterom w oczy, pokazuje ich samotność i niespełnienia, a jednocześnie tworzy na ekranie portret współczesnej Polski. Takie są jego dokumenty, taki był fabularny debiut „Ki”, taki jest nowy film „Jesteś Bogiem” o początkach polskiego hip-hopu i trudnych latach transformacji.
– Po przeczytaniu książki Maćka Pisuka nie mogłem znaleźć sobie miejsca – mówi. – Historia Magika, Rahima i Fokusa głęboko mnie dotknęła. Napisałem do autora.
Wojciech „Fokus” Alszer i Sebastian „Rahim” Salbert zaufali mu. Powstał świetny film. Leszek Dawid przyznaje, że Paktofonika nie była mu wcześniej bliska, ale doskonale poczuł jej klimaty(…)
Jesteś Bogiem” powstawało bez walk z aktorami, w pełnej symbiozie i zaufaniu. Ale musieli zmierzyć się z legendą, uwolnić się od myśli o oczekiwaniach fanów Paktofoniki.
– Chciałem stworzyć Marcinowi azyl, by budował swoją postać bez skrępowania. Powiedziałem mu, że całą odpowiedzialność biorę na siebie.
Powstał przejmujący film o wrażliwości, która może zabić, o samotności, upokorzeniu, o artyście – raperze z duszą poety – niedającym sobie rady z życiem. Ale jest również w tym obrazie wykluwanie się rodzimego kapitalizmu. I Polska. Szara, w rozklekotanym polonezie, próbująca w latach 90. ubiegłego wieku złapać wiatr w żagle, a zarazem pazerna, nieuczciwa, robiąca drobne interesy.
– Nie chcieliśmy tworzyć nachalnego portretu Polski, bo powstałby film o kontekście – mówi reżyser. – Ale z dokumentu wyniosłem przeświadczenie, że podróżując za bohaterem, rysuje się na ekranie jego świat. Z historią Paktofoniki rymowała się Polska czasu transformacji. I Śląsk, który wcale nie jest brudny. On ma urok, prostotę, bezkompromisowość. Ludzie tam nie udają, że są kimś innym, niż są(…)
Barbara Hollender – Rzeczpospolita