w czwartek 27 listopada 2014 r.
o godz. 18:00
Małgorzata Anna Ciosmak
Skąd się wzięły Trolle na Islandii?
Islandia – kraina ognia i wody, to niezwykle piękny, choć wymagający kraj na środku Oceanu Atlantyckiego. Dla mnie we wrześniu 2014 roku wyłonił się z mroku. Powitał pojedynczymi punktami świetlnymi, rozrzuconymi w ciemnej, nieprzeniknionej nocy, około godziny 2.00. Samolot miękko osiadł na pasie, po czym pasażerowie po czterogodzinnym locie, z trudem rozprostowywali nogi i ziewając wkładali kurtki przeciwdeszczowe. Padał deszcz. No, piękne powitanie, ale… Najbardziej ciekawiło mnie, jak to będzie wyglądać w dzień. No i ten komunikat o wulkanie. Całą drogę nie dawał mi zasnąć. Jakby się uwziął razem z silnikami samolotu, abym nie zmrużyła oka nawet na chwilę. Oczekiwanie na bagaż, choć przydługie, nie było jednak męczące. Z radością postałam sobie trochę po zasiedzeniu w samolocie. I tu pierwszy wniosek z odkrywania Islandii. Może i są trzęsienia ziemi, i to częste, a ja stoję i nie podryguję w takt wstrząsów sejsmicznych. Bagaż wyłowiłam z taśmy i w te pędy do autokaru. Tak, pędy. Można to pędzić po ponad 24 godzinach bez snu? Do hostelu jeszcze ponad 40 kilometrów, bo jest w Reykjaviku. No, spokojnie… Dowiozą zapłaconym przez Internet kursem. Jakie to szczęście, że zatrzyma się przy Hostel Village na Flokagata. Jakbym jeszcze miała gdzieś doczłapać, to pewnie przydałaby się poważna asysta. Nie ma to jednak, jak inne towarzystwo osób, jakby nie było, przyjaźnie nastawionych i żądnych przygód. W autokarze wszyscy zapadli w drzemkę. A ja właśnie nie! I tu drugi wniosek z odkrywania Islandii: w autokarze tropikalna atmosfera. To jednak chyba prawda, że nie żałują sobie ciepła. Droga w ciemnościach nieco się dłużyła. Czas na parę refleksji. Czy domownicy już przekręcają się na drugi bok tam w Polsce? Czy wszystko, co potrzebne, jest w bagażu? Czy ten nieznośny i niecierpliwy wulkan, jak mu tam… Barðarbunga? (bunga bunga) poczeka z większa erupcją, jak nas już nie będzie na Islandii? Na razie poczekał. Nawet nieco przygasł. Może wytrzyma…
__________________________________
Dr inż. Małgorzata Ciosmak pracuje na Politechnice Lubelskiej. Od ponad 30 lat interesuje się przyrodą i zjawiskami w niej występującymi. W wolnym czasie zwiedza Polskę i inne kraje pisząc relacje w kronikach, na razie dla domowego użytku. Na opisanie zdarzeń, spotkań oraz obserwacji i fascynacji, jak sama mówi, przyjdzie czas, kiedy z dystansu będzie można na nie spojrzeć. Obiecała to przyjaciołom. Gromadzi fotografie, pocztówki, a nawet rachunki za posiłki, bilety wstępu i paragony z zakupów. To pomoże odtworzyć minioną rzeczywistość i porównać z bieżącą. Z pierwszych „wypraw” już są ciekawe wnioski. Na Islandię też przyjdzie pora. Małgorzata Ciosmak jest członkiem kilku stowarzyszeń, jak Towarzystwo Ziemi Urzędowskiej, EkoLubelszczyzna, Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Polskie Towarzystwo Inżynierii Ekologicznej. Współpracuje od wielu lat z lubelską prasą i Radiem Lublin, popularyzując zarówno idee turystycznego poznawania Polski i świata, zagadnienia ekologicznego sposobu na życie, jak i osiągnięcia nauki. Ostatnio była główną koordynatorką przedsięwzięć związanych z organizacją we wrześniu 2014 r. XI Lubelskiego Festiwalu Nauki. Uprawia działkę, pisze publikacje naukowe i popularnonaukowe, a w międzyczasie, jeśli się zdarzy, prezentuje na wystawach swoje abstrakcyjne rysunki. Najlepiej odpoczywa w Tatrach, które corocznie odwiedza w miesiącach wakacyjnych. Tam w latach 80. i 90. uczestniczyła w akcjach Straży Ochrony Przyrody, zna więc Tatry nie gorzej niż Lublin. Geologia, geofizyka i ochrona środowiska to główne zawodowe, ale i hobbystyczne dziedziny, jakimi się interesuje. Stąd między innymi tegoroczny pobyt w Islandii, o którym opowie na spotkaniu 27 listopada 2014 r. w Domu Kultury LSM.